Mapa rosyjskich obiektów w zasięgu pocisków Tomahawk wystrzelonych z Ukrainy
Analitycy waszyngtońskiego think tanku Institute for the Study of War (ISW) ustalili, że w zasięgu dłuższej wersji Tomahawka znajduje się ponad 1900 rosyjskich celów militarnych.
Mapa zasięgu pocisków Tomahawk wystrzelonych z Ukrainy (fot. ISW)
Pociski Tomahawk, produkowane przez koncern Raytheon (RTX), to subsoniczne rakiety manewrujące o precyzyjnym naprowadzaniu GPS, zdolne do lotu na niskim pułapie, co czyni je trudnymi do wykrycia przez radary. Ich zasięg – od 1000 do nawet 2500 km w zależności od wariantu – pozwala na ataki na cele głęboko w tyle wroga, takie jak bazy wojskowe, centra logistyczne czy instalacje dowodzenia. W kontekście wojny na Ukrainie oznaczałoby to możliwość uderzeń na kluczowe rosyjskie cele w europejskiej części Federacji Rosyjskiej, w tym na Moskwę i Sankt Petersburg. Według analityków z Institute for the Study of War (ISW), w zasięgu wariantu 2500-kilometrowego pocisku Tomahawk znajduje się ponad 1900 rosyjskich celów wojskowych, a w zasięgu 1600-kilometrowego wariantu znajduje się ponad 1600 celów.
W obliczu nasilających się rosyjskich ataków na ukraińską infrastrukturę energetyczną, prezydent USA Donald Trump zasugerował, że może dostarczyć Ukrainie pociski manewrujące Tomahawk, jeśli Władimir Putin nie zakończy inwazji. Ta deklaracja, ogłoszona podczas lotu Air Force One do Izraela, wywołała burzę w Moskwie, gdzie ostrzeżono przed "nowym poziomem eskalacji" i potencjalnym użyciem broni nuklearnej. Tomahawki, znane z zasięgu do 2500 km, mogłyby postawić Moskwę w zasięgu ukraińskich uderzeń, zmieniając dynamikę konfliktu.
Eksperci z NATO, w tym estoński minister spraw zagranicznych Margus Tsahkna, widzą w Tomahawkach szansę na "odepchnięcie Rosji" i wzmocnienie pozycji Ukrainy w negocjacjach. "To silny sygnał dla Moskwy" – ocenił Tsahkna. Jednak sceptycy, jak ukraiński analityk Andrij Kowalenko, wskazują na wyzwania: USA produkują tylko 55-90 Tomahawków rocznie, a ich cena wynosi średnio 1,3 mln dolarów za sztukę. Ukraina nie dysponuje odpowiednimi platformami startowymi (okrętami, okrętami podwodnymi czy naziemnymi wyrzutniami), co wymagałoby dodatkowego wsparcia lub adaptacji. Mimo to, w połączeniu z ukraińskimi dronami o zasięgu ponad 1000 km, jak Flamingo, Tomahawki mogłyby stać się "strategicznym punktem zwrotnym".
Decyzja Trumpa nie jest jeszcze ostateczna, ale zapadła po rozmowach telefonicznych z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim 11 i 12 października. "Jeśli ta wojna nie zostanie zakończona, wyślę im Tomahawki" – powiedział Trump dziennikarzom, podkreślając, że pociski to "niesamowita broń ofensywna", której Rosja "nie potrzebuje". Prezydent USA zaznaczył, że przed dostawą chce wiedzieć, jak Ukraina zamierza ich użyć, aby uniknąć niepotrzebnej eskalacji. Zełenski, który w piątek odwiedzi Biały Dom, zapewnił, że Tomahawki posłużyłyby wyłącznie do ataków na cele wojskowe, bez uderzeń w cywilów. "To wielka różnica między Ukrainą a Rosją" – stwierdził ukraiński lider w wywiadzie dla Fox News.



